Łączna liczba wyświetleń

piątek, 3 kwietnia 2015

7.,,wyglądała tak pięknie, kiedy znowu się uśmiechała"

,,Zazwyczaj to zaczyna się przypadkiem, patrzysz na mnie jakoś ukradkiem i nieznacznie nic nie znaczysz dla mnie"

    Wyglądała jak trup, jak prawdziwa śmierć. W jednym momencie wypłynęło z niej prawie cało życie, a jakakolwiek siła umarła. Nie dało się zauważyć, ani cząsteczki, ani elementu różu na jej bladej twarzy, a jej ciemne oczy zastygły w sinych powiekach. Siedziała cicho, spoglądając pusto w ścianę, jedynie czasem jej ciało zadrżało, pod wpływem chłodu, który wlatywał przez uchylone okno. W tym momencie stwierdzenie ,,umiera z miłości" idealnie do niej pasowało. Śmierć z miłości pozornie taka piękna i odważna, wydawała się jedną z najgorszych, akurat w przypadku Sophie. Jej dłonie bezwładnie opadały wzdłuż miękkiego, puchowego koca, którym było okryte jej ciało od stóp do głowy. Była północ, a my siedziałyśmy identycznie jak dziesięć minut temu, godzinę, czy trzy. Co jakiś czas wycierałam łzy, które powoli spływały po jej bladych policzkach, błyszcząc się nieśmiało.
-Dziękuję-usłyszałam jej cichy szept, który wydobył się z jej bezbarwnych do złudzenia ust, przedzierając się przez gęstą ciszę. Spojrzałam na nią, marszcząc czoło.
-Za co?- zapytałam, pocierając nieustannie dłońmi o kolana.
-Spójrz na zegarek- odpowiedziała, wciąż poważna. Byłam pewna, że dobrze robię nie zostawiając jej w tym momencie samej.
-Daj spokój Sophie. Nie potrafiłabym cię teraz zostawić samej- odparłam, delikatnie ją szturchając.
Głuche spojrzenia przerwał dzwonek telefonu. Byłam zaskoczona, ale podejrzewam, że każdy by był, gdyby ktoś do niego dzwonił w środku nocy. Na ekranie wyświetlił się numer Krausa. Uniosłam ze zdziwienia brwi i bez zastanowienia przesunęłam zieloną słuchawkę w prawą stronę. Usłyszałam słodki głos przyjaciela.
-Witaj mała- uśmiechnęłam się po tym jak serdecznie mnie przywitał.
-Co jest Kraus?- odpowiedziałam, nie ukrywając zaskoczenia. Podniosłam się z miękkiego łóżka i na palcach przekroczyłam próg drzwi, po czym najciszej jak umiałam je zamknęłam. Oparłam się o ścianę, po czym ze zmęczenia usiadłam na dywanie.
-Spałaś?- zapytał mnie wesoło Marinus, a ja byłam pewna, że w tym momencie na jego młodzieńczych ustach pojawił się charakterystyczny uśmiech.
-Nie, siedzę z Sophie- odparłam, głęboko nabierając powietrza do zmęczonych płuc.
-A Sophie nie śpi? Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak późno jeszcze funkcjonowała- powiedział, cicho się śmiejąc.
-Podejrzewam, że nie zaśnie do rana..- szepnęłam starając się nie mówić za dużo, bo miałam wrażenie, że to nie było potrzebne, a co więcej, może Sophie sobie tego nie życzyła. Przegarnęłam włosy z twarzy i czekałam, na to, aż ponownie usłyszę głos sympatycznego, niemieckiego skoczka narciarskiego.
-Chora jest?- zapytał mnie, wyraźnie zaciekawiony Marinus.
-Nie...- odezwałam się, urywając w pewnym momencie na siłę głos.
-To o co chodzi?- zapytał Kraus, tak jak się tego spodziewałam.
-Wellinger...- odparłam, nie mogąc się zatrzymać. Po tym jak to powiedziałam, zacisnęłam mocno zęby i mimowolnie zamknęłam oczy.
-Co Wellinger?- zapytał, niczego nieświadomy Kraus.
-Zapytaj go- odpowiedziałam, przewracając oczami.
-Dobra-kontynuował skoczek.
-A mogę wiedzieć dlaczego dzwonisz do mnie o tej godzinie?- powiedziałam, szepcząc. Przetarłam powoli oczy i czekałam na jego odpowiedź.
-Chciałem cię usłyszeć Jasmine.. tak po prostu- usłyszałam po chwili jego słodki głos. Nieświadomie się uśmiechnęłam, szybko wypuszczając powietrze z ust. Bardzo polubiłam tego chłopaka przez ten krótki czas. Biło od niego takie szczęście. Wydawał się być taki zabawny, zawsze uśmiechnięty i sympatyczny. Nie wiem dlaczego, ale budził zaufanie.
-To źle, że dzwonię?- dodał Kraus, przerywając niezręczną ciszę.
-Nie, ale zaskoczyłeś mnie..- odparłam, spoglądając na biały dywan. Nagle poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Wystraszyłam się, a moje dłonie zadrgały, prawie wypuszczając na ziemię telefon.
-O Markus, nie zauważyłam cię- powiedziałam, a mój głos również zadrżał- Marinus muszę kończyć, pogadamy jutro, dobranoc- rzuciłam w stronę telefonu, po czym się rozłączyłam, nie czekając na odpowiedź.
-Nie możesz spać?- zapytał mnie brat, wyciągając w moją stronę dłoń, po czym pomógł mi się podnieść.
-Siedzę u Sophie- odpowiedziałam, przygryzając wargi. Obydwoje po chwili weszliśmy do pokoju w którym siedziała brunetka.Wyglądała tak samo, jak w momencie kiedy wyszłam. Nawet nie drgnęła.
-Sophie, nawet mnie nie wkurzaj, proszę!- odezwał się po momencie Markus, zrzucając z niej ciepły koc. Chwycił ją za rękę i mocno do siebie przytulił-Nie możesz tak no! Idź spać, jeszcze chwila i to wszystko cię wymęczy! Postaraj się chociaż..- kontynuował, odkrywając jej łóżko. Sophie bez słowa weszła pod kołdrę i na siłę zamknęła oczy, kładąc głowę na białej poduszce. Jeszcze chwilę siedzieliśmy i patrzyliśmy jak się męczy, usiłując zasnąć. A co jakiś czas samotna łza wypływała spod zamkniętych powiek. Po dłuższym czasie zasnęła. A ja podniosłam głowę z ramienia Markusa i obydwoje się do siebie uśmiechnęliśmy, po czym zostawiliśmy ją samą.

***
Nałożyłam również na swój talerz, po czym razem z Sophie i Markusem zaczęliśmy jeść sałatkę, którą przygotowała mama. Jak zwykle, wyszła bardzo wcześnie z domu, jak jeszcze cała reszta słodko spała. Pojechała do szkoły, by zapisać mnie na nowy rok szkolny. Dzień był niemalże idealny, by można było go spędzić na zewnątrz. Markus coś wspominał, o spacerze, albo wypadzie do kawiarni na lody i mrożoną kawę, jednak jeszcze nic do końca nie było ustalone. Po śniadaniu wstaliśmy, włożyliśmy rzeczy do zmywarki i usiedliśmy przed telewizorem, zresztą jak to było przez każdy dzień jaki tu spędziłam. Siedzieliśmy i oglądaliśmy właściwie to, na czym akurat zatrzymał się Markus. Tak zleciały grubo ponad dwie godziny, a mi z minuty na minutę coraz bardziej to się nudziło.
-Dobra, koniec, idziemy gdzieś?- zapytał brat, który zdaje się, że czytał mi właśnie w myślach.
-Możemy iść- odparła Sophie, a jej słowa nie ukrywając zaskoczyły mnie i to dosyć mocno. Po chwili podnieśliśmy się z kanapy i we trójkę ruszyliśmy w stronę drzwi, zakładając na nogi buty i letnie kurtki. Miałam nadzieję, że chwilowa poprawa humoru u Sophie to nie kwestia chwili. Wyglądała tak pięknie, kiedy znowu się uśmiechała.

poniedziałek, 30 marca 2015

6.,,aby zabić to przekonanie, jakie w tobie było jeszcze minutę temu"

,, Tak zrobiłam to, nie do końca byłam przekonana, może nie całkiem świadoma tego, jakie może to pociągnąć za sobą konsekwencje, ale stało się. Co ja teraz powiem Sophie? Co ja do cholery jasnej jej powiem?! Że całowałam się z chłopakiem, który jeszcze wczoraj miał być z nią?! Z tym Andreasem, przez którego ona zapewne przepłakała całą noc. Taa... teraz już moja przybrana siostrą?! Co tam siostrą... stała się dla mnie przyjaciółką! Co ja poradzę, że uczucia w tamtym momencie ze mną wygrały. Cholera! Melanie, musisz zacząć nad sobą panować i nad twoimi czasem niepohamowanymi popędami.. Bo kiedyś się na tym przejedziesz i to bardzo! Co ja wyprawiam! "

Bałam się momentu, w którym nasze spojrzenia się złączą. Bałam się w tym momencie spojrzeć w jego ciemne oczy. Denerwowała mnie sama myśl, że to stało się tak nagle, nawet nie miałam pojęcia, że to może mieć miejsce.. Zwłaszcza dzisiaj! Dotknął delikatnie mojej szyi i ustawił moją twarz na wprost swojej. Udało mi się zauważyć, na jego twarzy szczery uśmiech.
-Melanie...- wyszeptał Andreas, szukając czegoś w moich miodowych oczach. Delikatnie, powoli położyłam zimną dłoń, na jego rozgrzanym policzku.
-Andreas...- odpowiedziałam, dopiero teraz odwzajemniając nieśmiały uśmiech. Przytulił mnie mocno do siebie, chwytając za biodra- o co właściwie chodzi?- zapytałam, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
-No własnie...- odparł Wellinger, udając poważnego. Widziałam ten blokowany śmiech w jego oczach, w których na chwilę zapaliły się świeczki.
-Bo...- zaczęłam nieśmiało, odrywając wzrok od jego idealnej niemalże twarzy- wiem co zaszło między tobą a Sophią...-dokończyłam, przygryzając dolną wargę.
-A daj spokój- odpowiedział Andreas, nagle stając się poważny. Poprawił niesfornie włosy i trochę się ode mnie odsunął.
-Dlaczego?- zapytałam, niemalże niewidocznie unosząc głos.
-To nie jest chyba istotne..- dodał skoczek, sarkastycznie się do mnie uśmiechając.
-Chyba jednak nie było istotne. Stało się, kiedy trzy minuty temu mnie pocałowałeś...- odpowiedziałam, głośno wzdychając. Puściłam w jego stronę ironiczne oczko i skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej.
-Przesadzasz- powiedział skoczek, cicho się śmiejąc.
-Wiesz co.. idiota- rzuciłam bez zastanowienia w jego stronę, mrużąc z niedowierzaniem oczy.
-Bywa- odparł Andreas, kiwając głową. Spojrzałam w jego stronę, po czym zatopiłam wzrok w ekranie telefonu.
-No dobra, chodź tu mała- powiedział po chwili skoczek, po czym przysunął mnie do siebie- chodzi o to, że Sophie po prostu przestała mi się podobać. Jest wyjątkową osobą, ale ja już teraz nie potrafię- wyjaśnił Wellinger.
-Jak tak nagle przestała ci się podobać.. wyjaśnij, bo sory ale nie jestem w stanie zrozumieć- odparłam, przewracając oczami.
-popatrz. Spędzasz z kimś tyle czasu, masz wrażenie, że jesteś w kimś zakochany po uszy, jesteś prawie przekonany, że to ta osoba, bo ja tak myślałem o Sophie. Po czym pojawi się ktoś i wystarczy jeden wzrok, jedno spojrzenie, nawet krótkie i nieświadome, aby zabić to przekonanie jakie w tobie było jeszcze minutę temu. Ja tak miałem, a wtedy chyba najlepiej odpuścić- wyjaśnił Andreas, wymachując rękami. Spojrzałam w jego oczy, po chwili się uśmiechając.
-Któż to taki wyjątkowy się pojawił?- zapytałam, udając zdziwienie.
-Ty- odpowiedział, patrząc raz na moje jedno oko, a raz na drugie. Chwyciłam go dłońmi wokół szyi i mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

***
-I co teraz mała?- powiedział Kraus, kręcąc się wokół, trzymając mnie na rękach. Chwyciłam się mocniej jego szyi, a brzuch mnie już bolał ze śmiechu.
-Puść mnie Kraus, cholera!- rzuciłam, udając obrażoną. Po chwili mnie postawił na ziemię, a ja zamknęłam oczy, żeby się nie wywrócić.
-Dobra Melanie musimy iść, Sophie do mnie wydzwania bez przerwy- przerwał Markus, podchodząc w moją stronę.
-Okej- odparłam mu, uśmiechając się serdecznie. Pomachałam w stronę Krausa, a ten podbiegł do mnie i mnie mocno do siebie przytulił, szepcząc mi na ucho ,,do jutra". gdy mnie puścił, spojrzałam w stronę Andreasa Wanka i Wellingera i pomachałam na pożegnanie, a oni odpowiedzieli tym samym, zatapiając wzrok w komórkach. Podeszłam do Markusa i poszłam za nim w stronę domu. Odwróciłam się jeszcze na chwilę, by spojrzeć na Wellingera, jednak gdy spojrzałam, jego już nie było.
-Gdzie byliście?- zapytał mnie brat, patrząc bez przerwy przed siebie.
-Nie wiem, rozmawiałam z nim o Sophie- odpowiedziałam bez zastanowienia, spoglądając na czubki butów.
-I jak?- zapytał mnie, udając zaciekawionego. popatrzyłam na niego, jednak po chwili się odwróciłam.
-Nie kocha jej- odpowiedziałam, unosząc jeden z kącików ust.
-Cały Andreas- dodał Markus, szybko wypuszczając z ust powietrze.
-Nie rozumiem?- powiedziałam, kiwając z niedowierzaniem głową.
-Ciekawy jestem, która kolejna będzie taka głupia- kontynuował Markus, kopiąc po drodze kamienie. Nie odpowiedziałam nic, zaciskając mocniej usta. Gdy podchodziliśmy w stronę drzwi, w progu stanęła Sophie i czekała na nas z otwartymi ramionami. Już z daleko dało się zauważyć w jej oczach łzy, a same powieki były spuchnięte. ,,Cały czas płakała"- pomyślałam, chwytając ją w ramiona. Pogłaskałam ją po włosach i szepnęłam do ucha, że będzie dobrze. Taa.. wiedziałam że nie będzie, po tym co usłyszałam od Wellingera. Czyżby kolejny pan, którego hobby jest zabawa czyimiś uczuciami? Czyżby pomylił dziewczyny z zabawkami?
-Cześć- przywitała nas Sophie, przepuszczając nas do środka. Odpowiedzieliśmy tym samym, po czym wszyscy poszliśmy do salonu. Nie miałam wątpliwości- jeśli chodzi o to, że robię źle. Miałam świadomość, że jeżeli to wszystko tak dalej się potoczy, to dowie się nie tylko o tym Markus, ale i Wank, Kraus i Sophie... ah Sophie, nie chcę wiedzieć jakby to przeżywała. Nie mogłam się skupić na niczym, co Sophie włączała w telewizji. Te wyrzuty sumienia w tamtym momencie mnie wyniszczały- dosłownie.
-Jak było?- zapytała dziewczyna, zakrywając się kocem.
-A fajnie, poszliśmy nad jezioro- odparł Markus, kładąc nogi na pufie.
-Gdzie mama?- zapytałam, na siłę próbując zmienić temat.
-Pojechała gdzieś, ma wrócić w nocy- odpowiedziała Sophie, nieustannie patrząc na ścianę. Zbliżyłam się do niej i mocno ją do siebie przytuliłam. Wiedziałam, że ona w tym momencie potrzebuje ciszy.. a ja, nie miałam ochoty tak czy siak nic mówić.


sobota, 28 marca 2015

5.,,wypełniło mnie szczęście, zmieszane ze strachem"

Słońce wstało dzisiaj wyjątkowo wcześnie. Swoje jasne promyki rzucało przez okno prosto na białą pościel. Podłożyłam ręce pod głowę i leżałam wpatrzona w sufit. Wzięłam do ręki komórkę, która leżała na półce obok łóżka i wykręciłam numer do Amandy. Niepewnie spojrzałam na telefon i zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze robię dzwoniąc do niej w tym momencie. Miałam pewność, że już nie śpi. Była dziesiąta, a Amanda zazwyczaj wstawała około siódmej.. nigdy nie potrafiłam tego zrozumieć, ale podziwiałam ją za to. Przystawiłam powoli komórkę do ucha i słuchałam dźwięku połączenia.
-Cześć- usłyszałam po pięciu sygnałach głos mojej przyjaciółki.
-Hej Amanda...- odpowiedziałam, spokojnie przeciągając słowa. Wiedziałam, że należą jej się słowa wyjaśnienia. Dobrze wie, że jest.. była dla mnie najbliższą osobą. Wiem, że jednym z największych błędów w moim życiu było to, że wyjechałam bez słowa.. Nic jej nie mówiąc, nawet nie wspominając o tym, że jest taka możliwość, że widzimy się po raz ostatni.
-No hej Melanie...- odparła ironicznie Amanda, ze zdenerwowaniem w głosie. Moje dłonie zaczęły drżeć, nie miałam pojęcia od czego zacząć.. co jej powinnam powiedzieć.
-Przepraszam- powiedziałam, po chwili ciszy, prawie szepcząc.
-Za co?- kontynuowała Amanda.
-No...
-Za to, że odjechałaś bez słowa? Nawet nie byłaś łaskawa do mnie zadzwonić. Dobrze wiesz, że byłabym w stanie do ciebie przybiec o każdej porze dnia. Nie rozumiem twojego zachowania Melanie..- przerwała mi Amanda, unosząc głos.
-Przepraszam, co ja mogę więcej powiedzieć.. Nie moja wina- odparłam, a mój głos łamał się w połowie słów.
-Tak, to ciekawe kto jest winny. Muszę kończyć, pa- zakończyła Amanda, rozłączając się. Trzymałam jeszcze chwilę telefon przy uchu, słuchając dźwięku zakończonego połączenia. Podniosłam się po chwili z łóżka, założyłam na siebie obojętnie jakie ubranie i poszłam do łazienki, by się wyszykować. Rozczesałam splątane włosy, po czym spięłam je w niedokładnego koka. Umyłam ręce, po czym dokładnie przemyłam twarz wodą z mydłem. Zrobiłam szybki makijaż, po czym nie zapominając o umyciu zębów wyszłam z łazienki. Wystraszyłam się Sophie, które nie wiem skąd znalazła się w moim pokoju.
-Melanie..- zaczęła dziewczyna, powoli do mnie podchodząc. Przytuliłam ją z całej siły i pocałowałam na przywitanie w policzek.
-Cześć Sophie- odparłam, uśmiechając się do niej serdecznie. Widziałam, że dopiero wstała. Miała nieuczesane włosy i była jeszcze w piżamie. Podeszłam do niej i objęłam ją wokół ramion.
-Jak się spało?- zapytała mnie, z zaciekawieniem w jej ciemnych oczach.
-Dobrze, nawet bardzo dobrze. nareszcie się wyspałam- odparłam, cicho się śmiejąc.
-Markus poszedł na trening. Powiedział, żebyśmy po jedenastej podeszły pod skocznie. Jak skończą, to można gdzieś iść- powiedziała Sophie, nie ukrywając zniechęcenia w jej słodkim głosie.
-No to okej- odparłam, zakładając na siebie bluzę, która wisiała na oparciu krzesła.
-Ale możesz iść sama?- zapytała mnie dziewczyna. Nie ukrywam, że było to dla mnie oczywiste, że Sophie w obecnej sytuacji nie będzie się chciała z nimi spotkać, albo inaczej- nie będzie chciała przypadkiem spotkać Andreasa.
-Okej- odparłam, całując ją w czoło. Skocznia była zaraz obok domu, więc nie było raczej możliwości, bym się zgubiła. po chwili obydwie wyszłyśmy z pokoju i zeszłyśmy na dół. Na kanapie w salonie siedziała moja mama. Podeszłam do niej i ją przytuliłam, obejmując wokół szyi
-Dzień dobry- przywitałam się z nią serdecznie, wysyłając w jej stronę serdeczny uśmiech.
-Witam cię Melanie. Cześć Sophie- odpowiedziała mama, podnosząc się z kanapy- na stole macie gotowe śniadanie- kontynuowała, bez przerwy się uśmiechając. Podeszłyśmy do stołu, by zjeść szybko śniadanie, po czym podeszłam do drzwi i założyłam na siebie kurtkę i moje ulubione buty.
-Wychodzę- poinformowałam mamę i Sophie, unosząc dłoń na pożegnanie.
-Dobrze, jak coś to możesz do mnie dzwonić- odparła mama, spoglądając w moją stronę. Sophie odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się na siłę.

***
-Cześć- przywitał mnie brat, który jako pierwszy opuścił szatnię. Przytulił mnie mocno do siebie i puścił w moją stronę oczko. Tak bardzo się zmienił. Kiedyś niemalże byliśmy identycznego wzrostu, teraz był wyższy prawie o półtora głowy. Jego włosy, kiedyś już ciemne, teraz były prawie, że czarne. Jedyne, co się w nim całkowicie nie zmieniło, to jego uśmiech. Odparłam to samo, po czym złożyłam na jego policzku serdeczny pocałunek.
-Cześć mała!- usłyszałam głos Krausa, który zaczął biec w moją stronę. Przytulił mnie i uniósł nad ziemię. Zaczęłam się śmiać i go mocno przytuliłam.
-Postaw mnie już na ziemię- odparłam w stronę Marinusa, szczerze się uśmiechając. po pewnym czasie szatnie opuścił Wellinger i Wank. Obydwoje podeszli do mnie i przytulili się na przywitanie. Pogoda dzisiaj była idealna, bardziej idealna niż wczoraj.
-Chodźcie- powiedział Marinus, który wskazał dłonią na bramę. Wszyscy ruszyliśmy za nim. Nie miałam pojęcia gdzie idziemy, ale w sumie nie było to dla mnie ważne. Cieszyłam się, że znowu spędzę czas z nimi.. z niemieckimi skoczkami. Szliśmy jakąś poboczną uliczką, gdzie prawie nikt prócz nas nie szedł. Gałęzie drzew niemalże dotykały asfaltowej uliczki, a słońce z trudem przebijało się przez zielone liście.
-Co u ciebie Melanie?- zapytał mnie Marinus, który szedł obok mnie i obejmował po przyjacielsku.
-A wszystko dobrze a u ciebie Kraus?- odparłam, rozpinając zamek od kurtki.
-Też, też- odparł zakładając na oczy okulary, które miał na czapce.
-Gdzie idziemy?- zapytałam, uśmiechając się do niego z zaciekawieniem.
-Zobaczysz- odpowiedział, po czym wszyscy skręciliśmy w stronę jeziora, które znajdowało się niedaleko od skoczni. Było dużo, nawet bardzo duże, a nad nim nie było nikogo prócz nas. Wszyscy ściągnęliśmy kurtki i usiedliśmy w kółku. Usiadłam naprzeciwko Wellingera, który zdaje się znowu miał zły humor. Niedługo potem nasze spojrzenia się spotkały, a coś sprawiło, że nie byłam w stanie spojrzeć na co innego. Uśmiechnął się do mnie, a ja odpowiedziałam tym samym. Miał taki idealny uśmiech, który sprawił, że moje serce w jednej chwili zaczęło bić mocniej.
-No to jak dzisiaj wam poszło na treningu?- zapytałam, rozkręcając rozmowę.
-A źle nie było- powiedział Kraus, który wystawił twarz w stronę słońca.
-No tak, ale trener jak zwykle niezadowolony- dodał Wank, który zaczął wrzucać do wody kamyki.
-A ty czym się interesujesz Melanie?- zapytał mnie Marinus, odwracając się w moją stronę. Problem był taki, że ja nie miałam jakiegoś konkretnego zainteresowania, które chociaż w części mogłoby się równać ze skokami. Owszem, tańczyłam.. kochałam to, od małego, jednak mało kto wiedział, że tańczę. Prawie nikt.
-Tańczę- powiedziałam, po chwilowym zastanowieniu, po czym założyłam na oczy okulary. Słońce świeciło tak mocno, że bez problemu czułam jak dotyka mojej ciepłej już skóry.
-Idę się niedaleko przejść, bo nie wytrzymam tu w tym słońcu- powiedziałam po czasie, po czym podniosłam się z trawy i ruszyłam w stronę głównej ulicy. Dopiero po czasie się zorientowałam, że on idzie za mną. Zatrzymałam się za zakrętem i poczekałam, aż do mnie dołączy. Miał na sobie krótsze spodenki, klubową koszulkę i czapkę, a na oczach ciemne, lustrzane okulary. Moje dłonie zaczęły drżeć, a serce przyspieszać z każdym kolejnym uderzeniem.
-Co się stało?- zapytałam, kiedy był już blisko mnie. Wokół nie było nikogo. Staliśmy w uliczce, w której towarzyszyły nam tylko piękne drzewa i ptaki, które cicho śpiewały. Andreas nie odpowiedział mi. Nieśmiało zbliżył się w moją stronę i objął mnie wokół pasa. Nie spodziewałam się tego, nieświadomie zadrżałam i głośno nabrałam powietrza.
-przepraszam- odpowiedział Andreas, po czym odsunął się ode mnie. Pokiwałam przecząco głową i przybliżyłam się do niego i mocno przytuliłam. Zrobiłam to nie do końca świadomie, ale wiedziałam, że to w tym momencie było ode mnie dużo silniejsze. Spojrzałam w jego oczy, z których przed chwilą ściągnął okulary i delikatnie się uśmiechnęłam.
-Melanie...- powiedział Andreas, mocno mnie do siebie przysuwając. nie odezwałam się, ani słowem.. Zamknęłam oczy, a nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Wypełniło mnie szczęście zmieszane ze strachem. Bałam się

piątek, 27 marca 2015

4.,,nawet nie wiem w którym momencie zasnęłam"

-To co macie ochotę oglądać?- usłyszałam głos Markusa, który powoli otworzył drzwi do pokoju, trzymając w ręku miskę z chipsami i butelkę z coca-colą.
-Widzę, że zdrowo jak na sportowca- odparłam, śmiejąc się. Nasunęłam na siebie bardziej koc i oparłam się o ramię Sophie, która siedziała obok mnie.
-A jak inaczej- dodał Markus, robiąc sobie miejsce obok mnie na łóżku. Uśmiechnęłam się do niego i przesunęłam bardziej w stronę Sophie.
-No dzięki, a teraz odpowiedzcie mi na moje pierwsze pytanie- odezwał się po chwili Markus, wyrywając z mojej dłoni kawałek koca.
-Ty wybierz- powiedziała Sophie, nachylając się, by móc zobaczyć reakcję Markusa. Mój brat przewrócił jednoznacznie oczami i głośno nabrał powietrza do płuc.
-Dobra, wobec tego możemy tak siedzieć i nic nie oglądać- odpowiedział Markus, ironicznie się uśmiechając i puszczając w naszą stronę oczko.
-Mi pasuje- szepnęłam, przymykając oczy. Wzięłam do dłoni garść chipsów i popiłam coca colą.
-Jak się podobał trening, Melanie?- zapytał mnie brat, delikatnie mnie szturchając.
-Bardzo. Nigdy nie podejrzewałam, że to może być, aż tak ciekawe- odpowiedziałam, przeczesując palcami włosy.
-A widzisz, jednak.
-Coś Wellinger był dzisiaj nie w sosie, tak mi się przynajmniej wydawało- kontynuowała Sophie, przysuwając się bliżej w moją stronę.
-To dobre odniosłaś wrażenie- odparł mój brat, szybko wypuszczając z ust powietrze.
-A dlaczego?- zapytała, unosząc pytająco brwi.
-Nie wiem, to z nim już musisz na ten temat porozmawiać, jeżeli się nie mylę, to znasz go trochę lepiej ode mnie- odpowiedział Markus, sarkastycznie chichotając.
-Masz rację. Zaraz wrócę-odparła Sophie, po czym szybko opuściła pokój. Zostałam sama z Markusem. Nie wiedziałam czy to źle, czy dobrze w obecnej sytuacji. Zastanawiałam się co mieli na myśli mówiąc, że Sophie zna lepiej Wellingera od Markusa. Przecież, jeżeli dobrze myślę, to Markus spędział z Andreasem dużo więcej czasu, niż ta niska brunetka. Uśmiechnęłam się nieświadomie, myśląc o tym wszystkim, po czym zwróciłam wzrok w stronę brata.
-Jak to ona go zna lepiej, przecież to ty z nim chodzisz na treningi- bez chwili zastanowienia rzuciłam, mrużąc oczy.
- A to, że chodzę z nim na trenigi musi znaczyć, że znam go lepiej?- zapytał brat, cicho się śmiejąc- nie no, chodzi o to, że Sophie i Andreas spotykają się. Jeśli można to tak nazwać. Nie chodzi o coś głębszego, bo parą nie są.. chociaż myślę, że niedługo to się zmieni- kontynuował Markus, co drugie słowo wkładając do ust garść chipsów. Pokiwałam głową i odwróciłam się w stronę wyłączonego telewizora. Nie podejrzewałam, że to wszystko może się tak potoczyć. Nie miałam pojęcia, że między Andreasem, a Sophie może być coś głębszego. Owszem, zamienili ze sobą kilka zdań, jednak nie wyglądało to jak coś poważniejszego. To kompletnie powinno zmienić postać rzeczy i mój sposób patrzenia na tę dwójkę. Oparłam się troche nieświadomie o ramię Markusa i zamknęłam oczy. Słyszałam tylko jego głębokie oddechy i to jak co jakiś czas przełykał chipsy i coca colę. po chwili do pokoju wróciła Sophie i usiadła ponownie obok mnie.
-Wróciłam- powiedziała, szybko oddychając.
-Co się tak zmęczyłaś?- zapytałam, śmiejąc się. Spojrzałam na nią i dostrzegłam kilka łez na jej bladej twarzy. Bez chwili wachania uniosłam dłoń i wytarłam kilka kropel z jej policzków.
-Nie, wszystko w porządku. Rozmawiałam z Andreasem- odpowiedziała, nerwowo przecierając twarz i oczy.
-I co u niego?- dodał Markus, z ciekawością w głosie.
-Wszystko dobrze- odpowiedziała Sophie, pociągając nosem. Wiedziałam, że płakała, w dodatku tak bardzo uciekała od tego, by wytłumaczyć o co chodzi. Zrobiło mi się jej w tym momencie szkoda, czułam wewnętrzną potrzebę, by jej pomóc, jednak nie miałam pojęcia jak.. przecież nie chciałam od niej na siłę wyciągać o co chodzi, postanowiłam to przeczekać.
-Sophie...- po pewnym czasie, niepewnie powiedział mój brat. Wyciągając dłoń w stronę brunetki.
-Tak?- zapytała Sophie, patrząc na Markusa.
-Co się stało?- kontynuował mój brat, spoglądając na dziewczynę z zatroskaniem w jego piwnych oczach.
-Nic Markus.. nic- powtórzyła ciszej Sophie, wlepiając wzrok w kolana. Wystawiłam w jej stronę miskę z chipsami, jednak ona ją odsunęła. Spoglądałam na nią, cały czas myśląc jak się zachowywać w zaistniałej sytuacji. Czułam się niezręcznie, bo może nie do końca świadomie, ale spodobał mi się Andreas. Czułam się w pewnym sensie winna, bo może czułam i wiedziałam to tylko ja, bałam się, że mogę zamaczać w tym palce. Nie wiem jak, ale przez ten krótki czas zaczęło mi bardzo na tej drobnej istocie zależeć i chciałam z całych sił by była szczęśliwa i uśmiechnięta, tak jak była kiedy ją widziałam pierwszy raz. Po chwilowej ciszy Markus podniósł się z łóżka i mrugając w moją stronę wyszedł z pokoju. Przysunęłam się nieśmiało w jej stronę i przytuliłam ją z całych sił, jakie miałam.
-Co się dzieje mała?- zapytałam, opierając policzek o jej ciemne włosy.
-Nic takiego- odparła smutnym głosem Sophie, wtulając się we mnie.
-Nie kłam. Co się dzieje- odparłam, mocniej ją do siebie przytulając.
-Andreas...
-Co Andreas?- zapytałam, unosząc delikatnie głos, gładząc ją po włosach dłonią.
-Tyle mi obiecywał...- kontynuowała, cichym głosem- teraz.. powiedział, że to nie ma szans na przetrwanie- dokończyła, wzdychając z niedowierzaniem- melanie, tyle miesięcy na co? Czekałam na niego.. rozumiałam to, że potrzebuje czasu.., że chce z tym zaczekać. po czym, on do mnie z czymś takim? nie wierzę, że tak po prostu przestałam cokolwiek dla niego znaczyć- wykrzyczała, po czym z jej smutnych oczu wypłynęły duże krople łez. Nic nie odpowiedziałam, tylko położyłam jej głowę na moim ramieniu i mocno przytuliłam do siebie. podejrzewałam co czuła w tamtym momencie, było mi jej szkoda, jednak wiedziałam, że za bardzo nie jestem jej w stanie pomóc.
-Będzie dobrze Sophie, może to tylko chwilowe- powiedziałam, spoglądając w jej oczy.
-Melanie.. nie oszukujmy się.. nic się już teraz nie zmieni- odparła, naciągając na siebie nagrzany koc. Pocałowałam ją w policzek i odwróciłam się w stronę ściany.

***

Nie mogłam zasnąć. Leżałam i wpatrywałam się w uchylone okno. Czułam zimne powietrze, które wlatywało do nagrzanego pokoju. Myślałam tylko o nim.. Nie wiedziałam co sądzić na jego temat.. Nie mogłam zapomnieć o tym co mówiła Sophie.. Nawet nie wiem w którym momencie zasnęłam..

czwartek, 26 marca 2015

3.,,wtedy nasze spojrzenia się spotkały"

Podeszłam do Sophie, która wciąż spoglądała w stronę skoczni, a w dłoni trzymała telefon. Coś mnie w jej niedużej osobie intrygowało, fascynowało. Ciekawe, a zarazem piękne było to, że niemalże bez przerwy na jej bladej twarzy dało się zauważyć promienny uśmiech, który to właśnie napawał wszystkich wokół bardzo pozytywną energią. Po chwili przegarnęła włosy, które zarzucił wiatr na jej twarz. Po tym, jak przez jakiś czas obserwowałam ją z pewnej odległości, podeszłam do niej i usiadłam obok.
-Gdzie byłaś?- zapytała mnie Sophie, nie odrywając wzroku od skoczni.
-Markus chciał mnie przedstawić chłopakom- odpowiedziałam, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.
-I jak wrażenie?- odparła dziewczyna, chowając telefon do jednej z kieszeni w jej jasnofioletowej kurtce,
-Sama nie wiem- odezwałam się cicho, zmieszana. Nie wiedziałam co o nich myśleć, w jaki sposób ich ocenić. Nie potrafiłam wyrazić opinii na ich temat, po tak krótkiej chwili jaką z nimi spędziłam. Widziałam przez szybę skoczków. Zbierali swoje rzeczy, podejrzewałam, że za chwilę wszyscy co do jednego wyjdą z szatki i rozejdą się każdy w inną stronę.
-Cieszysz się, że tu jesteś?- zapytała mnie Sophie, dopiero wtedy odwracając się w moją stronę. Uśmiechnęła się serdecznie w moją stronę i oparła o oparcie ławki.
-Bardzo- odparłam, dopinając do końca zamek w kurtce. Było trochę po szesnastej. Słońce świeciło znacznie słabiej, a promienie, które rzucało na mocno zieloną trawę, były bledsze. położyłam dłonie na nogach i palcami pocierałam o jeansowy materiał- kwestia przyzwyczajenie. Przed oczami miałam cały czas jego twarz. jego opaloną cerę, idealne, czekoladowe oczy, które były otoczone ciemnymi obwódkami. Widziałam jego perfekcyjny uśmiech i wachlarz śnieżnobiałych zębów. Ciekawie, nieułożone włosy, które dodawały piękna do jego niemieckich rys twarzy.
-Melanie- od rozmyślań oderwał mnie jej słodki głos.
-Tak?- zapytałam, otwierając szerzej oczy.
-Mogę cię o coś zapytać?- szepnęła cicho Sophie.
-Pewnie, pytaj- odpowiedziałam, przecierając oczy.
-Dlaczego tutaj przyjechałaś?- zapytała dziewczyna, przysuwając się w moją stronę.
-W sumie to nie był mój wybór, wiesz...
-A więc czemu?- kontynuowała Sophie,obejmując się wokół ramion.
-Mój tata tak chciał- powiedziałam, ukrywając jakiekolwiek wzruszenie, które mogłoby wystąpić u mnie w tamtym momencie.
-Rozumiem- odparła Sophie, kiwając ze zrozumieniem głową. Nagle powoli uchyliły się drzwi od budynku, po czym próg przekroczyli wszyscy skoczkowie. Starałam się na nich nie zwracać uwagi, wpatrując się w twarz Sophie.
-Wołają nas- powiedziała Sophie, wskazując dłonią na chłopaków. Wystawiła w moją stronę rękę, a ja podniosłam się niechętnie z ławki i wraz z brunetką ruszyłam w stronę skoczków, którzy czekali na nas przy bramie, która wyznaczała teren ośrodka sportowego.
-Idziemy gdzieś?- zapytał nas Markus, sympatycznie się uśmiechając.
-Możemy.. Melanie?- odpowiedziała nieśmiało Sophie, jednoznacznie odwracając się w moją stronę.
-No, tak- potwierdziłam, uśmiechając się delikatnie.
-A więc gdzie?- zapytał Wank, przerywając chwilową ciszę.
-Ja się tu nie orientuję- powiedziałam, cicho się śmiejąc pod nosem.
-Chodźmy do pizzerii- zaproponował Kraus, zakładając na siebie klubową kurtkę.
-Dobra- odparł Wellinger, wyciągając ponownie z kieszeni telefon.
-Młodzieńcze, chowaj telefon- powiedział żartobliwie Markus, pstrykając Andreasa w plecy.
-Już, już- odpowiedział Wellinger, śmiejąc się. Po pewnym czasie wszyscy ruszyliśmy w stronę miejscowej pizzerii.
-Długo tu zostajesz?- zapytał mnie Kraus, przyjaźnie mnie obejmując w pasie.
-Nawet bardzo długo- odpowiedziałam, ściągając okulary z oczu.
-No to jeszcze zdążymy się dobrze poznać, co?- zapytał Marinus, sympatycznie się uśmiechając w moją stronę.
-Uważaj, żebyś się nie wywrócił- usłyszałam głos Wellingera, który w żartach podłożył mojemu bratu nogę.
-Dobra, dobra- powiedział Markus, zakładając na włosy kaptur. Chwyciłam pod rękę Sophie i położyłam głowę na jej ramieniu. Szczerze mówiąc, to przez ten cały czas bardzo zgłodniałam i miałam ochotę na dobrą pizzę.
-Sophie co jesteś taka smutna?- zapytał Wellinger, przyjacielsko ją szturchając.
-Nie jestem smutna, ani trochę- odparła dziewczyna, spoglądając wesoło na Andreasa. Nie wiem, jak to możliwe, ale bardzo szybko poczułam się dobrze w towarzystwie skoczków i mojej nowej współlokatorki. Wszyscy byli tacy sympatyczni i pozory jakie sprawiali przed kamerami wcale nie były błędne.
-A więc wchodzimy?- zapytał Markus, po tym jak zatrzymaliśmy się przed wejściem do klimatycznej pizzerii.
-No, a jak inaczej?- odparł sarkastycznie Wank, otwierając drzwi przede mną i Sophie. Wnętrze było przyjemne. Na ścianach, które były wykonane z jasnego drewna, wisiały tradycyjne przedmioty i ciekawe obrazy. Na każdym ze stołów leżał ozdobny obrus, a na nim w wazonie stały kwiaty. W pizzerii nie było prawie nikogo. podeszliśmy do jednego z dużych stołów i po tym jak wszyscy powiesili kurtki, usiedliśmy. Zamówiliśmy cztery duże pizze i dla każdego po napoju. Siedziałam w ciszy, wsłuchując się w żarty Marinusa, który co jakiś czas, podczas wymachiwania rękami, uderzył mnie w twarz. Czekałam na kolejne opowieści wydobywające się z ust Wanka, słuchałam zabawnego śmiechu Markusa, który właśnie coś wyjaśniał Sophie. Nie odzywałam się, ale nie tylko ja. Mój wzrok co chwilę zatrzymywał się na jego postaci. na postaci jednego z najlepszych niemieckich skoczków. Na postaci Andreasa Wellingera. Siedział prawie naprzeciw mnie i wyglądał przez duże okno. Czułam jego spojrzenie na mnie dosyć często. Byłam szczęśliwa w tamtym momencie, tak jak dawno nie byłam

***
-Dziękuję- rzuciłam w stronę Marinusa, po tym jak uchylił przede mną drzwi.
-Ależ nie ma za co, Melanie- odparł Kraus, chwytając mnie za ramię. Uśmiechnęłam się serdecznie i puściłam w jego stronę oczko.
-To co dziewczyny, idziemy do domu?- zapytał Markus, spoglądając w stronę moją i Sophie.
-No chyba tak- odezwałam się, chwytając pod rękę brunetkę.
-idziemy- dodała Sophie, poprawiając włosy.
-Wobec tego cześć chłopaki- rzucił na pożegnanie Markus, zwracając się w ich stronę.
-Cześć- powiedziała Sophie, podnosząc rękę, a ja dodałam to samy. Po czym wszyscy rozeszliśmy się w dwie różne strony. Gdy już byliśmy w pewnej odległości od reszty, odwróciłam się, by na niego spojrzeć po raz ostatni dzisiaj. Wtedy nasze spojrzenia się spotkały.

środa, 25 marca 2015

2.,, nie potrzebne nam było nic innego do szczęścia"

          Dom był dokładnie taki jaki sobie wyobrażałam. Może wydawało się to dziwne, jednak odkąd rodzice nie mieszkają razem, nie miałam okazji zobaczyć domu mamy. Od progu czułam zapach wanilii z cynamonem, który unosił się w całym lekkim powietrzu. Dom był oświetlony ozdobnymi lampami, które mama uwielbiała. Zresztą mama szalała za wszystkim co chociaż w jakimś stopni odbiegało od normy i przeciętności. Salon był pomieszaniem beżu z ciepłą kawą, no tak- ulubione kolory mamy. Zresztą większa część mieszkania urządzona była własnie w takich kolorach. Na oknach wisiały białe firanki, które delikatnie kołysały się przez ruch powietrza. W prawie każdym pomieszczeniu można było zobaczyć piękne kwiaty. Moja mama kochała kwiaty, rośliny i wszystko co było związane z przyrodą. Od pewnego czasu pomieszała swoją pasję z zawodem. Została projektantką ogrodów i z tego co udało mi się usłyszeć, wychodziło jej to całkiem dobrze. Dom w Polsce nijak równał się z tym tutaj. W Klingenthal; Podniosłam z progu bagaże i nieśmiało weszłam do środka.
-Melanie!- usłyszałam radosny głos mamy, która szybko znalazła się obok mnie. Wyglądała pięknie. Była taka radosna i uśmiechnięta, a na jej bladych policzkach błyszczały różane rumieńce. Mocno mnie do siebie przytuliła i pocałowała w policzek.
-Mamo!- odpowiedziałam, odwzajemniając jej szczery uśmiech. Wspięłam się na palce i delikatnie pocałowałam ją w czoło.
-Chodź skarbie do środka, mamy dla ciebie obiad- powiedziała mama, po czym trzymając mnie za rękę, zaprowadziła mnie do kuchni. Przy dużym, wiosennym stole siedział Markus oraz jakaś dziewczyna, której nigdy nie miałam okazji spotkać. Uśmiechnęła się do mnie sympatycznie, a ja zrobiłam to samo. usiadłam na jednym z wolnych krzeseł.
-Jestem Sophie- usłyszałam po dłuższym czasie. Zaczęłam się zastanawiać jaka Sophie.. może była to dziewczyna Markusa, albo koleżanka. W jednym momencie w mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli.
-Jestem Melanie- odpowiedziałam, uśmiechając się serdecznie.
-Nakładaj sobie śmiało Melanie- usłyszałam ciepły głos mamy, która usiadła po chwili obok mnie. Podniosłam łyżkę, która leżała w misce z zupą i nałożyłam sobie trochę. Czułam się trochę niezręcznie- nie ukrywam. jednak wydawało mi się, że to normalne. W końcu widzę się z nimi wszystkimi po długiej przerwie i miałam świadomość, że mogło się wiele zmienić przez ten okres czasu. Niemniej jednak cieszyłam się z powodu, że tu jestem. Może powinnam chociaż na chwilę zmienić otoczenie i poznać nowych ludzi.

***
-Gdzie idziemy?- zapytałam, spoglądając błagalnie na Markusa, który szedł zaraz obok mnie.
-Na trening Markusa- odpowiedziała Sophie, która chwyciła mnie pod rękę. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu i założyłam na oczy okulary, które włożone miałam we włosy.
-Co tam u ciebie Melanie?- zapytał mnie brat, spoglądając w moją stronę.
-Wszystko dobrze, nic się za bardzo nie zmieniło- odpowiedziałam, cicho wzdychając. Kiedyś miałam taki świetny kontakt z bratem, prawie wszystko robiliśmy razem. razem się bawiliśmy, spędzaliśmy wolny czas w swoim towarzystwie. Nie potrzebne nam było nic innego do szczęścia. bardzo dobrze się rozumiałam z Markusem. Zabolał mnie wybór rodziców właśnie ze względu na to, że wszystko miało się w tamtym momencie zmienić, a ja wiedziałam, że zmieni się na gorsze.
-Właśnie Melanie, bo chyba jeszcze ci nie zdążyliśmy powiedzieć. Sophie mieszka z nami od jakiegoś czasu.
-Ale jak to mieszka?- zapytałam, pytająco unosząc brwi.
-Moi rodzice zginęli kilka miesięcy temu w wypadku, a znali się bardzo dobrze z twoją mamą, więc wasza mama zgodziła się mną opiekować- dokończyła Sophie, która w jednej chwili posmutniała.
-Rozumiem, przykro mi- odparłam, spoglądając na ziemie,
             Zatrzymaliśmy się przed budynkiem, który sąsiadował ze skocznią. Była to ta skocznia, którą tak często widziałam w telewizji. Nie ukrywam, że na żywo sprawiała dużo większe wrażenie. Markus zniknął za drzwiami, a ja z Sophie spoglądałyśmy na skocznię.
-Ile masz lat?- zapytałam po czasie, zwracając wzrok w jej stronę.
-Siedemnaście- odparła, również spoglądając w moje oczy. Po czasie z budynku wybiegli skoczkowie. Markus, Andreas Wellinger, który wydawał się być tak idealny, dla niemalże każdej nastolatki w dzisiejszych czasach. Zaraz po nim przez drzwi przebiegli Andreas Wank, wraz z Marinusem Krausem. Biegli na rozgrzewkę- tak podejrzewałam. Z tego co widziałam w telewizji, sportowcy zawsze przed wyjściem na skocznię wykonywali serie różnych ćwiczeń. Zatrzymali się jakieś dziesięć metrów dalej, po czym zaczęli się rozgrzewać. Nie mogłam oderwać wzroku od Wellingera, który lepiej niż w telewizji, wyglądał własnie teraz.
-Lubisz skoki?- zapytałam po chwili Sophie, która wciąż stała obok mnie.
-Tak, lubię- odparła dziewczyna. Podeszłyśmy do ławki, która stała zaraz przy wyjściu z budynku i usiadłyśmy. Bardzo spodobał mi się trening skoczków. Wszyscy bez wyjątków latali wyjątkowo daleko i wyjątkowo ładnie. Wiedziałam, że od dzisiejszego dnia skoki przestaną być dla mnie obojętne. Pogoda była idealna. Na niebie nie było, ani jednej chmury, a wiatr wydawał się być znikomy. Zarzuciłam włosy na plecy, ściągnęłam kurtkę, wzięłam ją do ręki i podeszłam do płotu. Trening trwał godzinę, a ja mogłabym to oglądać nieskończenie długo.

***
-Chodź Sophie przedstawię cię- powiedział brat, który otworzył przede mną drzwi, a ja nieśmiało weszłam do środka. W szatni siedzieli wszyscy niemieccy skoczkowie, którzy właśnie skończyli się przebierać.
-To jest moja siostra Melanie- uśmiechnął się brat, po czym wskazał ręką na mnie.
-Cześć- powiedziałam po chwili wahania, po czym usłyszałam to samo. Poczułam wzrok Wellingera na mojej osobie. momentalnie moje serce zaczęło szybciej bić, a dłonie drżeć. Uśmiechnęłam się serdecznie i usiadłam zaraz obok Markusa. Wsłuchiwałam się w rozmowę skoczków. Znałam niemiecki na tyle dobrze, że udało mi się zrozumieć najistotniejsze rzeczy. Zauważyłam, że rozmawiali wszyscy prócz Wellingera, który siedział w pewnej odległości od Wanka i spoglądał w telefon. Musiałam go poznać. musiałam, musiałam, musiałam!- powtarzałam sobie w głowie te słowa, czasami zerkając w jego stronę. Był tak idealny. Jego ciemne włosy idealnie komponowały się z dużymi oczami. Był perfekcyjny niemalże w każdym detalu swojego ciała. Wiedziałam, że widzi to jak na niego spoglądam, jednak nie przejmowało mnie to w tamtym momencie. Po chwili podniosłam się w ławki i otwierając drzwi, wyszłam na zewnątrz.

środa, 11 marca 2015

1.,,świadomie miałam nadzieję, że to on mnie pierwszy zobaczy"

-Wiem, że dasz sobie radę- powiedział spokojnie tata, zarzucając na moje ramiona ciemno orzechowy płaszczyk. Nienawidziłam tej złudnej pewności w jego brudno piwnych oczach.
-Muszę- parsknęłam ze zdenerwowaniem, uciekając od niego wzrokiem. Od zawsze wiedziałam, że troszczy się tylko o swój interes i nie ciekawi go nic, prócz jego dobra. Chciał mieć wszystko co najlepsze dla siebie, odrzucając w ten sposób zachcianki innych. Był, jaki był, jednak nigdy nie miałam pojęcia, że jest w stanie posunąć się, aż tak daleko. Wysyła mnie do Niemiec, do matki, tylko dlatego, że jego nowa, naburmuszona dziewczyna Ewa za mną nie przepada.
-Żegnam- odezwałam się cicho, unosząc rękę na pożegnanie. Nawet nie miałam ochoty w tym momencie patrzeć w jego stronę. Usłyszałam tylko zamknięcie się drzwi i dźwięk przekręconego klucza w zamku. Wysunęłam rączkę w walizce i ruszyłam w stronę uchylonej, dębowej furtki. Jeszcze chwila i moje emocje by ze mną wygrały. Przy ulicy stała taksówka, no tak... kochany tatuś zamówił dla mnie taksówkę. Myślałam, że będę musiała iść na nogach, w końcu to było do niego nie podobne. Uśmiechnęłam się ironicznie i otworzyłam drzwi od strony siedzenia pasażera.
-Niech pani zostawi walizkę, ja już ją włożę do bagażnika- nie odpowiedziałam nic, uśmiechając się najserdeczniej jak w tym momencie umiałam. Usiadłam wygodnie na siedzeniu i czekałam na chwilę, w której odjedziemy spod tego znienawidzonego przeze mnie domu. Niedługo po zamknięciu się bagażnika, kierowca usiadł obok mnie. Przesiedziałam w milczeniu całą drogę na lotnisko, czasem tylko głośno wzdychając. Wszystko mnie w tym momencie denerwowało i miałam wrażenie, że wszyscy będą szczęśliwi, że stąd wyjeżdżam. No tak, siedemnastoletnia nastolatka z trudnym okresem dojrzewania. Całe szczęście jechałam do mamy. Nie widziałam jej trzy lata, lecz pomimo tego cieszyłam się. Miałam już dosyć spędzania czasu pod jednym dachem z ojcem. Męczyło mnie to, chociaż z pozoru wydawało się do zniesienia.
                 Zostałam sama. Ja, walizka i naprzeciwko warszawskie lotnisko. Po tym jak pan z taksówki uśmiechnął się do mnie serdecznie, odjechał. Trochę zmieszana i zakłopotana weszłam przez duże drzwi do wielkiego budynku. Pot oblewał moje dłonie, a serce widocznie poruszało klatką piersiową. Nie miałam pojęcia w którą stronę iść, dokąd iść, ani nawet o której godzinie odlatuje mój samolot. Wyjęłam z płaszcza świstek papieru, z nadzieją, że to właśnie bilet, który musiałam tam włożyć, kiedy wychodziłam z domu. Nie słyszałam własnych myśli przez to, że panował na lotnisko przeraźliwy gwar. Pełno ludzi biegających w przeróżne strony. Jakieś dziecko, które płacząc szuka swojej mamy. Starsza pani pospieszająca starszego pana, który idzie obok niej. Przypominało mi to trochę cyrk. Uśmiechając się ironicznie, spojrzałam na bilet, który trzymałam w ręku. No tak... bilet do Klingenthal, na godzinę 16:30, wylot ze stanowiska numer dwa. Kompletnie mi to nic nie wyjaśniło, ani nie dowiedziałam się dzięki temu gdzie iść. Uniosłam głowę w górę i znacząco przewróciłam miodowymi oczami. Nie zastanawiając się, ani chwili dłużej, ciągnąc za sobą granatową i pomarańczową walizkę, ruszyłam w stronę kas. Bałam się nieświadomości na temat tego, jak teraz wszystko się będzie toczyć.

,,Droga Amando, siedzę właśnie w wygodnym fotelu na pokładzie samolotu, który mnie zabierze do Klingenthal, do mamy. Nie zdążyłam się z Tobą pożegnać, przepraszam. Sama nie zdążyłam się zorientować kiedy się tutaj znalazłam. Odzywaj się czasem, wszystko Ci wyjaśnię przy najbliższej okazji. Całuję, Melanie."

                 Stanęłam w tłumie ludzi i starałam się znaleźć twarz brata, który powinien po mnie przyjechać na lotnisko. Miałam trudności ze znalezieniem jego, ponieważ widziałam go ostatnio przed rozwodem rodziców. Świadomie miałam nadzieję, że to on mnie pierwszy zobaczy.  Deszcz, który delikatnie kropił, przyklejał się do moich policzków, a wiatr usiłował rozwiać moje włosy. Wysoki, dziewiętnastoletni brunet, z piwnymi oczami. Mój brat... spełniał swoje marzenia, a ja szczerze podziwiałam go za to. Trenował skoki narciarskie w miejscowym klubie. Zazdrościłam mu, że spędzał tyle czasu z chłopakami, których ja mogłam kojarzyć tylko dzięki telewizji. Skoki, nie były moim największym zainteresowaniem, jednak nie ukrywam, że chciałabym ich poznać Wszyscy wydawali się być tak sztucznie idealni. Mojemu bratu szło dobrze, jednak potrzebował jeszcze trochę czasu, by znaleźć się w kadrze i by móc rywalizować w zawodach najwyższej rangi na świecie. Bez względu na to, podziwiałam go.
-Melanie?- z rozmyślań wyrwał mnie słodki głos młodego mężczyzny. Odwróciłam się w jego stronę i spontanicznie uśmiechnęłam.
-Cześć- odpowiedziałam, splatając ręce na wysokości klatki piersiowej. Staliśmy chwilę w ciszy. Nie ukrywam, że czułam się trochę niezręcznie, ale miałam nadzieję, że to chwilowe uczucie.
-Chodź, pójdziemy po twoje walizki i pojedziemy do domu.- zaproponował po chwili Markus, wystawiając rękę w moją stronę, bym mogła go chwycić.
-Dobra- odparłam, po czym sztywnym krokiem ruszyłam za bratem. Tak bardzo się zmienił, odkąd ostatni raz go widziałam. Na pewno urósł i teraz bardziej przypomina mężczyznę, niż niewinnego chłopaczka, jakim był dla mnie jeszcze kilka lat temu. W środku stresowałam się czymś, jednak nie miałam pojęcia czym. Może po prostu denerwowała mnie ta cała sytuacja i zmiana miejsca zamieszkania, pewnie z czasem uda mi się do tego przyzwyczaić.

___________________________________________________________
 A więc jest pierwszy rozdział, kolejne będą dłuższe i zapewne ciekawsze! :)