Słońce wstało dzisiaj wyjątkowo wcześnie. Swoje jasne promyki rzucało przez okno prosto na białą pościel. Podłożyłam ręce pod głowę i leżałam wpatrzona w sufit. Wzięłam do ręki komórkę, która leżała na półce obok łóżka i wykręciłam numer do Amandy. Niepewnie spojrzałam na telefon i zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze robię dzwoniąc do niej w tym momencie. Miałam pewność, że już nie śpi. Była dziesiąta, a Amanda zazwyczaj wstawała około siódmej.. nigdy nie potrafiłam tego zrozumieć, ale podziwiałam ją za to. Przystawiłam powoli komórkę do ucha i słuchałam dźwięku połączenia.
-Cześć- usłyszałam po pięciu sygnałach głos mojej przyjaciółki.
-Hej Amanda...- odpowiedziałam, spokojnie przeciągając słowa. Wiedziałam, że należą jej się słowa wyjaśnienia. Dobrze wie, że jest.. była dla mnie najbliższą osobą. Wiem, że jednym z największych błędów w moim życiu było to, że wyjechałam bez słowa.. Nic jej nie mówiąc, nawet nie wspominając o tym, że jest taka możliwość, że widzimy się po raz ostatni.
-No hej Melanie...- odparła ironicznie Amanda, ze zdenerwowaniem w głosie. Moje dłonie zaczęły drżeć, nie miałam pojęcia od czego zacząć.. co jej powinnam powiedzieć.
-Przepraszam- powiedziałam, po chwili ciszy, prawie szepcząc.
-Za co?- kontynuowała Amanda.
-No...
-Za to, że odjechałaś bez słowa? Nawet nie byłaś łaskawa do mnie zadzwonić. Dobrze wiesz, że byłabym w stanie do ciebie przybiec o każdej porze dnia. Nie rozumiem twojego zachowania Melanie..- przerwała mi Amanda, unosząc głos.
-Przepraszam, co ja mogę więcej powiedzieć.. Nie moja wina- odparłam, a mój głos łamał się w połowie słów.
-Tak, to ciekawe kto jest winny. Muszę kończyć, pa- zakończyła Amanda, rozłączając się. Trzymałam jeszcze chwilę telefon przy uchu, słuchając dźwięku zakończonego połączenia. Podniosłam się po chwili z łóżka, założyłam na siebie obojętnie jakie ubranie i poszłam do łazienki, by się wyszykować. Rozczesałam splątane włosy, po czym spięłam je w niedokładnego koka. Umyłam ręce, po czym dokładnie przemyłam twarz wodą z mydłem. Zrobiłam szybki makijaż, po czym nie zapominając o umyciu zębów wyszłam z łazienki. Wystraszyłam się Sophie, które nie wiem skąd znalazła się w moim pokoju.
-Melanie..- zaczęła dziewczyna, powoli do mnie podchodząc. Przytuliłam ją z całej siły i pocałowałam na przywitanie w policzek.
-Cześć Sophie- odparłam, uśmiechając się do niej serdecznie. Widziałam, że dopiero wstała. Miała nieuczesane włosy i była jeszcze w piżamie. Podeszłam do niej i objęłam ją wokół ramion.
-Jak się spało?- zapytała mnie, z zaciekawieniem w jej ciemnych oczach.
-Dobrze, nawet bardzo dobrze. nareszcie się wyspałam- odparłam, cicho się śmiejąc.
-Markus poszedł na trening. Powiedział, żebyśmy po jedenastej podeszły pod skocznie. Jak skończą, to można gdzieś iść- powiedziała Sophie, nie ukrywając zniechęcenia w jej słodkim głosie.
-No to okej- odparłam, zakładając na siebie bluzę, która wisiała na oparciu krzesła.
-Ale możesz iść sama?- zapytała mnie dziewczyna. Nie ukrywam, że było to dla mnie oczywiste, że Sophie w obecnej sytuacji nie będzie się chciała z nimi spotkać, albo inaczej- nie będzie chciała przypadkiem spotkać Andreasa.
-Okej- odparłam, całując ją w czoło. Skocznia była zaraz obok domu, więc nie było raczej możliwości, bym się zgubiła. po chwili obydwie wyszłyśmy z pokoju i zeszłyśmy na dół. Na kanapie w salonie siedziała moja mama. Podeszłam do niej i ją przytuliłam, obejmując wokół szyi
-Dzień dobry- przywitałam się z nią serdecznie, wysyłając w jej stronę serdeczny uśmiech.
-Witam cię Melanie. Cześć Sophie- odpowiedziała mama, podnosząc się z kanapy- na stole macie gotowe śniadanie- kontynuowała, bez przerwy się uśmiechając. Podeszłyśmy do stołu, by zjeść szybko śniadanie, po czym podeszłam do drzwi i założyłam na siebie kurtkę i moje ulubione buty.
-Wychodzę- poinformowałam mamę i Sophie, unosząc dłoń na pożegnanie.
-Dobrze, jak coś to możesz do mnie dzwonić- odparła mama, spoglądając w moją stronę. Sophie odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się na siłę.
***
-Cześć- przywitał mnie brat, który jako pierwszy opuścił szatnię. Przytulił mnie mocno do siebie i puścił w moją stronę oczko. Tak bardzo się zmienił. Kiedyś niemalże byliśmy identycznego wzrostu, teraz był wyższy prawie o półtora głowy. Jego włosy, kiedyś już ciemne, teraz były prawie, że czarne. Jedyne, co się w nim całkowicie nie zmieniło, to jego uśmiech. Odparłam to samo, po czym złożyłam na jego policzku serdeczny pocałunek.
-Cześć mała!- usłyszałam głos Krausa, który zaczął biec w moją stronę. Przytulił mnie i uniósł nad ziemię. Zaczęłam się śmiać i go mocno przytuliłam.
-Postaw mnie już na ziemię- odparłam w stronę Marinusa, szczerze się uśmiechając. po pewnym czasie szatnie opuścił Wellinger i Wank. Obydwoje podeszli do mnie i przytulili się na przywitanie. Pogoda dzisiaj była idealna, bardziej idealna niż wczoraj.
-Chodźcie- powiedział Marinus, który wskazał dłonią na bramę. Wszyscy ruszyliśmy za nim. Nie miałam pojęcia gdzie idziemy, ale w sumie nie było to dla mnie ważne. Cieszyłam się, że znowu spędzę czas z nimi.. z niemieckimi skoczkami. Szliśmy jakąś poboczną uliczką, gdzie prawie nikt prócz nas nie szedł. Gałęzie drzew niemalże dotykały asfaltowej uliczki, a słońce z trudem przebijało się przez zielone liście.
-Co u ciebie Melanie?- zapytał mnie Marinus, który szedł obok mnie i obejmował po przyjacielsku.
-A wszystko dobrze a u ciebie Kraus?- odparłam, rozpinając zamek od kurtki.
-Też, też- odparł zakładając na oczy okulary, które miał na czapce.
-Gdzie idziemy?- zapytałam, uśmiechając się do niego z zaciekawieniem.
-Zobaczysz- odpowiedział, po czym wszyscy skręciliśmy w stronę jeziora, które znajdowało się niedaleko od skoczni. Było dużo, nawet bardzo duże, a nad nim nie było nikogo prócz nas. Wszyscy ściągnęliśmy kurtki i usiedliśmy w kółku. Usiadłam naprzeciwko Wellingera, który zdaje się znowu miał zły humor. Niedługo potem nasze spojrzenia się spotkały, a coś sprawiło, że nie byłam w stanie spojrzeć na co innego. Uśmiechnął się do mnie, a ja odpowiedziałam tym samym. Miał taki idealny uśmiech, który sprawił, że moje serce w jednej chwili zaczęło bić mocniej.
-No to jak dzisiaj wam poszło na treningu?- zapytałam, rozkręcając rozmowę.
-A źle nie było- powiedział Kraus, który wystawił twarz w stronę słońca.
-No tak, ale trener jak zwykle niezadowolony- dodał Wank, który zaczął wrzucać do wody kamyki.
-A ty czym się interesujesz Melanie?- zapytał mnie Marinus, odwracając się w moją stronę. Problem był taki, że ja nie miałam jakiegoś konkretnego zainteresowania, które chociaż w części mogłoby się równać ze skokami. Owszem, tańczyłam.. kochałam to, od małego, jednak mało kto wiedział, że tańczę. Prawie nikt.
-Tańczę- powiedziałam, po chwilowym zastanowieniu, po czym założyłam na oczy okulary. Słońce świeciło tak mocno, że bez problemu czułam jak dotyka mojej ciepłej już skóry.
-Idę się niedaleko przejść, bo nie wytrzymam tu w tym słońcu- powiedziałam po czasie, po czym podniosłam się z trawy i ruszyłam w stronę głównej ulicy. Dopiero po czasie się zorientowałam, że on idzie za mną. Zatrzymałam się za zakrętem i poczekałam, aż do mnie dołączy. Miał na sobie krótsze spodenki, klubową koszulkę i czapkę, a na oczach ciemne, lustrzane okulary. Moje dłonie zaczęły drżeć, a serce przyspieszać z każdym kolejnym uderzeniem.
-Co się stało?- zapytałam, kiedy był już blisko mnie. Wokół nie było nikogo. Staliśmy w uliczce, w której towarzyszyły nam tylko piękne drzewa i ptaki, które cicho śpiewały. Andreas nie odpowiedział mi. Nieśmiało zbliżył się w moją stronę i objął mnie wokół pasa. Nie spodziewałam się tego, nieświadomie zadrżałam i głośno nabrałam powietrza.
-przepraszam- odpowiedział Andreas, po czym odsunął się ode mnie. Pokiwałam przecząco głową i przybliżyłam się do niego i mocno przytuliłam. Zrobiłam to nie do końca świadomie, ale wiedziałam, że to w tym momencie było ode mnie dużo silniejsze. Spojrzałam w jego oczy, z których przed chwilą ściągnął okulary i delikatnie się uśmiechnęłam.
-Melanie...- powiedział Andreas, mocno mnie do siebie przysuwając. nie odezwałam się, ani słowem.. Zamknęłam oczy, a nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Wypełniło mnie szczęście zmieszane ze strachem. Bałam się
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz