Łączna liczba wyświetleń

sobota, 28 marca 2015

5.,,wypełniło mnie szczęście, zmieszane ze strachem"

Słońce wstało dzisiaj wyjątkowo wcześnie. Swoje jasne promyki rzucało przez okno prosto na białą pościel. Podłożyłam ręce pod głowę i leżałam wpatrzona w sufit. Wzięłam do ręki komórkę, która leżała na półce obok łóżka i wykręciłam numer do Amandy. Niepewnie spojrzałam na telefon i zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze robię dzwoniąc do niej w tym momencie. Miałam pewność, że już nie śpi. Była dziesiąta, a Amanda zazwyczaj wstawała około siódmej.. nigdy nie potrafiłam tego zrozumieć, ale podziwiałam ją za to. Przystawiłam powoli komórkę do ucha i słuchałam dźwięku połączenia.
-Cześć- usłyszałam po pięciu sygnałach głos mojej przyjaciółki.
-Hej Amanda...- odpowiedziałam, spokojnie przeciągając słowa. Wiedziałam, że należą jej się słowa wyjaśnienia. Dobrze wie, że jest.. była dla mnie najbliższą osobą. Wiem, że jednym z największych błędów w moim życiu było to, że wyjechałam bez słowa.. Nic jej nie mówiąc, nawet nie wspominając o tym, że jest taka możliwość, że widzimy się po raz ostatni.
-No hej Melanie...- odparła ironicznie Amanda, ze zdenerwowaniem w głosie. Moje dłonie zaczęły drżeć, nie miałam pojęcia od czego zacząć.. co jej powinnam powiedzieć.
-Przepraszam- powiedziałam, po chwili ciszy, prawie szepcząc.
-Za co?- kontynuowała Amanda.
-No...
-Za to, że odjechałaś bez słowa? Nawet nie byłaś łaskawa do mnie zadzwonić. Dobrze wiesz, że byłabym w stanie do ciebie przybiec o każdej porze dnia. Nie rozumiem twojego zachowania Melanie..- przerwała mi Amanda, unosząc głos.
-Przepraszam, co ja mogę więcej powiedzieć.. Nie moja wina- odparłam, a mój głos łamał się w połowie słów.
-Tak, to ciekawe kto jest winny. Muszę kończyć, pa- zakończyła Amanda, rozłączając się. Trzymałam jeszcze chwilę telefon przy uchu, słuchając dźwięku zakończonego połączenia. Podniosłam się po chwili z łóżka, założyłam na siebie obojętnie jakie ubranie i poszłam do łazienki, by się wyszykować. Rozczesałam splątane włosy, po czym spięłam je w niedokładnego koka. Umyłam ręce, po czym dokładnie przemyłam twarz wodą z mydłem. Zrobiłam szybki makijaż, po czym nie zapominając o umyciu zębów wyszłam z łazienki. Wystraszyłam się Sophie, które nie wiem skąd znalazła się w moim pokoju.
-Melanie..- zaczęła dziewczyna, powoli do mnie podchodząc. Przytuliłam ją z całej siły i pocałowałam na przywitanie w policzek.
-Cześć Sophie- odparłam, uśmiechając się do niej serdecznie. Widziałam, że dopiero wstała. Miała nieuczesane włosy i była jeszcze w piżamie. Podeszłam do niej i objęłam ją wokół ramion.
-Jak się spało?- zapytała mnie, z zaciekawieniem w jej ciemnych oczach.
-Dobrze, nawet bardzo dobrze. nareszcie się wyspałam- odparłam, cicho się śmiejąc.
-Markus poszedł na trening. Powiedział, żebyśmy po jedenastej podeszły pod skocznie. Jak skończą, to można gdzieś iść- powiedziała Sophie, nie ukrywając zniechęcenia w jej słodkim głosie.
-No to okej- odparłam, zakładając na siebie bluzę, która wisiała na oparciu krzesła.
-Ale możesz iść sama?- zapytała mnie dziewczyna. Nie ukrywam, że było to dla mnie oczywiste, że Sophie w obecnej sytuacji nie będzie się chciała z nimi spotkać, albo inaczej- nie będzie chciała przypadkiem spotkać Andreasa.
-Okej- odparłam, całując ją w czoło. Skocznia była zaraz obok domu, więc nie było raczej możliwości, bym się zgubiła. po chwili obydwie wyszłyśmy z pokoju i zeszłyśmy na dół. Na kanapie w salonie siedziała moja mama. Podeszłam do niej i ją przytuliłam, obejmując wokół szyi
-Dzień dobry- przywitałam się z nią serdecznie, wysyłając w jej stronę serdeczny uśmiech.
-Witam cię Melanie. Cześć Sophie- odpowiedziała mama, podnosząc się z kanapy- na stole macie gotowe śniadanie- kontynuowała, bez przerwy się uśmiechając. Podeszłyśmy do stołu, by zjeść szybko śniadanie, po czym podeszłam do drzwi i założyłam na siebie kurtkę i moje ulubione buty.
-Wychodzę- poinformowałam mamę i Sophie, unosząc dłoń na pożegnanie.
-Dobrze, jak coś to możesz do mnie dzwonić- odparła mama, spoglądając w moją stronę. Sophie odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się na siłę.

***
-Cześć- przywitał mnie brat, który jako pierwszy opuścił szatnię. Przytulił mnie mocno do siebie i puścił w moją stronę oczko. Tak bardzo się zmienił. Kiedyś niemalże byliśmy identycznego wzrostu, teraz był wyższy prawie o półtora głowy. Jego włosy, kiedyś już ciemne, teraz były prawie, że czarne. Jedyne, co się w nim całkowicie nie zmieniło, to jego uśmiech. Odparłam to samo, po czym złożyłam na jego policzku serdeczny pocałunek.
-Cześć mała!- usłyszałam głos Krausa, który zaczął biec w moją stronę. Przytulił mnie i uniósł nad ziemię. Zaczęłam się śmiać i go mocno przytuliłam.
-Postaw mnie już na ziemię- odparłam w stronę Marinusa, szczerze się uśmiechając. po pewnym czasie szatnie opuścił Wellinger i Wank. Obydwoje podeszli do mnie i przytulili się na przywitanie. Pogoda dzisiaj była idealna, bardziej idealna niż wczoraj.
-Chodźcie- powiedział Marinus, który wskazał dłonią na bramę. Wszyscy ruszyliśmy za nim. Nie miałam pojęcia gdzie idziemy, ale w sumie nie było to dla mnie ważne. Cieszyłam się, że znowu spędzę czas z nimi.. z niemieckimi skoczkami. Szliśmy jakąś poboczną uliczką, gdzie prawie nikt prócz nas nie szedł. Gałęzie drzew niemalże dotykały asfaltowej uliczki, a słońce z trudem przebijało się przez zielone liście.
-Co u ciebie Melanie?- zapytał mnie Marinus, który szedł obok mnie i obejmował po przyjacielsku.
-A wszystko dobrze a u ciebie Kraus?- odparłam, rozpinając zamek od kurtki.
-Też, też- odparł zakładając na oczy okulary, które miał na czapce.
-Gdzie idziemy?- zapytałam, uśmiechając się do niego z zaciekawieniem.
-Zobaczysz- odpowiedział, po czym wszyscy skręciliśmy w stronę jeziora, które znajdowało się niedaleko od skoczni. Było dużo, nawet bardzo duże, a nad nim nie było nikogo prócz nas. Wszyscy ściągnęliśmy kurtki i usiedliśmy w kółku. Usiadłam naprzeciwko Wellingera, który zdaje się znowu miał zły humor. Niedługo potem nasze spojrzenia się spotkały, a coś sprawiło, że nie byłam w stanie spojrzeć na co innego. Uśmiechnął się do mnie, a ja odpowiedziałam tym samym. Miał taki idealny uśmiech, który sprawił, że moje serce w jednej chwili zaczęło bić mocniej.
-No to jak dzisiaj wam poszło na treningu?- zapytałam, rozkręcając rozmowę.
-A źle nie było- powiedział Kraus, który wystawił twarz w stronę słońca.
-No tak, ale trener jak zwykle niezadowolony- dodał Wank, który zaczął wrzucać do wody kamyki.
-A ty czym się interesujesz Melanie?- zapytał mnie Marinus, odwracając się w moją stronę. Problem był taki, że ja nie miałam jakiegoś konkretnego zainteresowania, które chociaż w części mogłoby się równać ze skokami. Owszem, tańczyłam.. kochałam to, od małego, jednak mało kto wiedział, że tańczę. Prawie nikt.
-Tańczę- powiedziałam, po chwilowym zastanowieniu, po czym założyłam na oczy okulary. Słońce świeciło tak mocno, że bez problemu czułam jak dotyka mojej ciepłej już skóry.
-Idę się niedaleko przejść, bo nie wytrzymam tu w tym słońcu- powiedziałam po czasie, po czym podniosłam się z trawy i ruszyłam w stronę głównej ulicy. Dopiero po czasie się zorientowałam, że on idzie za mną. Zatrzymałam się za zakrętem i poczekałam, aż do mnie dołączy. Miał na sobie krótsze spodenki, klubową koszulkę i czapkę, a na oczach ciemne, lustrzane okulary. Moje dłonie zaczęły drżeć, a serce przyspieszać z każdym kolejnym uderzeniem.
-Co się stało?- zapytałam, kiedy był już blisko mnie. Wokół nie było nikogo. Staliśmy w uliczce, w której towarzyszyły nam tylko piękne drzewa i ptaki, które cicho śpiewały. Andreas nie odpowiedział mi. Nieśmiało zbliżył się w moją stronę i objął mnie wokół pasa. Nie spodziewałam się tego, nieświadomie zadrżałam i głośno nabrałam powietrza.
-przepraszam- odpowiedział Andreas, po czym odsunął się ode mnie. Pokiwałam przecząco głową i przybliżyłam się do niego i mocno przytuliłam. Zrobiłam to nie do końca świadomie, ale wiedziałam, że to w tym momencie było ode mnie dużo silniejsze. Spojrzałam w jego oczy, z których przed chwilą ściągnął okulary i delikatnie się uśmiechnęłam.
-Melanie...- powiedział Andreas, mocno mnie do siebie przysuwając. nie odezwałam się, ani słowem.. Zamknęłam oczy, a nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Wypełniło mnie szczęście zmieszane ze strachem. Bałam się

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz